Taką mamy naturę – chcemy stale się rozwijać dążąc do doskonałości. Zawsze pragniemy być lepsi prowadząc do rywalizacji, nawet jeżeli miała by to być walka z samym sobą wraz z nieustannie rzucanymi na nowo pod swe stopy wyzwaniami. Kiedy jesteśmy dostatecznie prędcy, chcemy stać się jeszcze szybsi! Kiedy jesteśmy dokładni chcemy być zegarmistrzowsko precyzyjni… Kiedy już jesteśmy wysoko chcemy wspiąć się jeszcze wyżej, a kiedy osiągniemy już niebywale nieprzystępny górski ośmiotysięczny szczyt?! Robimy coś czego dotąd nikt nie zrobił! Zjeżdżamy z niego na seryjnie produkowanych nartach Atomic Backland .
Czy są tu Lwy?
Pośród teamu Atomic od lat skupiającego wokół siebie najwybitniejsze postacie sportów zimowych, odnajdziemy nietuzinkową postać – Polaka, Andrzeja Bargiela. Człowieka stawiającego przed sobą cele najbardziej ambitne, najniebezpieczniejsze i najtrudniejsze. Hic Sunt Leones – to łacińska sentencja, którą oznaczane były tereny do tej pory nieodkryte, niezbadane. Dziś wyprawy eksploatacyjne dotarły niemalże wszędzie – coraz liczniejsi odkrywcy potrafią dotrzeć na dna oceanów i zdobyć najwyższe wierzchołki Ziemi.
Okazuje się jednak, że w dalszym ciągu w takich ekstremalnych miejscach możemy być „odkrywcami”, zrobić coś czego właściwie nikt nie zrobił. Andrzej Bargiel będąc pomysłodawcą projektu zjazdów na nartach z najwyższych szczytów Ziemi chce udowodnić, że narciarstwo możliwe jest nawet na dachu świata. Jeden z najlepszych skialpinistów globu – 5 wrześnie 2013 roku wyruszył wraz z ekipą w ramach polskiej ekspedycji pod nazwą „Shishapangma Ski Challenge 2013”. Wyprawa ta otwierała projekt Hic Sunt Leones („Są tu Lwy). Celem wyprawy było zdobycie wierzchołka góry Shishapangmy (8013 m. n. p. m) i późniejszy pełny zjazd z jej szczytu na nartach. Trudno oszacować ile prób zjadu z Sziszapangmy zakończyło się powodzeniem. Najbardziej wiarygodnym źródłem informacji w himalajskim świecie jest baza Elizabeth Hawley, byłej korespondentki Reutera, która od wielu lat zbiera informacje od wszystkich ekipy przyjeżdżających do Katmandu. Dane te koncentrują się przede wszystkim na wejściach na szczyty, natomiast wiadomości dotyczące tego w jaki sposób dokonano zejścia nie są tutaj dokładne. Nieoficjalna lista zjazdów na nartach z Sziszapangmy zawiera kilkanaście nazwisk, jednak w kilku przypadkach nie ma pewności, czy zjazd odbył się z samego wierzchołka. Na tejże liście odnajdziemy legendarne nazwisko polskiego himalaizmu, Jerzego Kukuczki. Sam Kukuczka relacjonował, że nie zjechał z samego szczytu, a zjazd był przerywany – w newralgicznych momentach wypinał narty niosąc je na plecach. Bargiel chce w odróżnieniu od niego dokonać pełnego zjazdu!
Grań nad Trawiastą Równiną z nartami Atomic Backland.
W pierwszej wyprawie otwierającej projekt Hic Sunt Leones, Andrzejowi towarzyszyła trzyosobowa ekipa. Wśród jego partnerów znalazł się utytułowany ski aplinista — Grzegorz Bargiel, który jest bratem Andrzeja, a zarazem doświadczonym ratownikiem TOPR oraz międzynarodowym przewodnikiem wysokogórskim IVBV. Dokumentacją filmową oraz wsparciem logistycznym zajął się Dariusz Załuski, operator kamery, jeden z najlepszych polskich himalaistów, m.in. dwukrotny zdobywca Mount Everest oraz K2. Kulisy wyprawy oraz codzienne życie przybliżył nam zakopiański fotograf i freerider Marcin Kin. Podczas końcowej akcji ekspedycji Andrzejowi towarzyszył jego brat, Grzegorz. Docierając do obozu numer II (6900 m.n.p.m.) wspinacze przebrali się w kombinezony i wyruszyli aby zdobyć szczyt. Atak przebiegał planowo, aż do chwili załamania pogody o godz. 6.30 (02.10.2013) czasu polskiego. Silny wiatr i opady śniegu sprawiły, że wszystkie ekipy próbujące zdobyć w tym czasie szczyt zawróciły. Z ataku wycofał się również Grzegorz Bargiel. Młodemu zakopiańczykowi pozostało 200 metrów samotnego ataku na szczyt. Przeczekał załamanie pogody. Kiedy silny wiatr ustał niestrudzony skialpinista wyruszył przed siebie brodząc w śniegu sięgający po wierzchołek jego głowy. Heroiczny wysiłek pozwolił dotrzeć mu na sam szczyt, by… zjechać na niego na nartach. Najszybszym himalaistom zejście ze szczytu do bazy zajmuje kilkanaście godzin, a niekiedy nawet kilka dni. Bargielowi wejście z bazy na ośmiotysięcznik zajęło 28 godzin, a droga powrotna – zjazd na seryjnie produkowanych nartach, dostępnych dla każdego klienta – zajęło zaledwie 1,5 godziny!
Andrzej w swoich działaniach pozostaje profesjonalistą, przed wyprawą długo planuje każdy jej detal. W tak ekstremalnych warunkach musi być pewien ludzi, używanego przez siebie i swoją ekipę sprzętu. Może wydawać się to zaskakujące, że Andrzej podczas zjazdów z ośmiotysięczników używa seryjnie produkowanych nart. Skoro zakłada ten sprzęt, musi być przekonany o jego absolutnej bezawaryjności. Nie trudno wyobrazić sobie, czym mogłoby zakończyć się np. odpięcie narty podczas zjazdu w takich warunkach. Dlatego sprzęt przez Bargiela i jego ekipę jest dobierany niezwykle starannie. Narty jakich używa najczęściej podczas zjazdów z siedmio- i ośmiotysięczników – to model Atomic Backland.
Sukces na Sziszapangmie oznaczał dla Andrzeja start nowych projektów, zdobycie i zjazdy z kolejnych siedmio- i ośmiotysięczników na seryjnie produkowanych nartach Atomic Backland. Jak przebiegały kolejne wyprawy Bargiela? Co czuł podejmując najwyższe wyzwania? Odpowiedź w Cz. 2 artykułu za tydzień! Andrzej Bargiel i Atomic Backland – najwyższa jakość w służbie niezawodności. Cz. 2. Autor: Tomasz K. fittomkul@gmail.com.